Kerium DS czyli walka z czerwonym pyszczkiem cz.II
Autor StellaLily - czwartek, 24 listopada 2011
La Roche-Posay, Kerium DS Creme, Kojący krem do skóry łojotokowej
Jakiś czas temu zaczęłam sagę, bo chyba tak to można nazwać dotyczącą mojej nieustającej, nieprzemijającej, niekończącej się i co tam jeszcze tylko na "nie"... Walce z czerwonym pyszczkiem czyli moim licem.
Pierwsza część poświęcona była mazidle, które zwie się Ruboril i poczytać o tym można TUTAJ.
Dzisiaj natomiast będzie jak w podtytule o kremie który jest moim cichym bywalcem w kuferku w ilościach niezliczonych i z którym raczej się nie zamierzam rozstawać. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię ;)
Dodam jeszcze tylko tyle, że nie mam rozpoznanego przez dermatologa czy innego lekarza ŁZS (info), mam skórę mieszaną, bardzo przesuszającą się na policzkach z dużą skłonnością do rumienia, choć widocznych popękanych naczynek mam niewiele.
Info do strony producenta TUTAJ
Kilka słów o kremie...
Krem ten jest następcą znanego i popularnego Pityvala ale ten ma udoskonaloną formułę.
Wskazaniem do stosowania kremu jest łojotokowe zapalenie skóry - skóra zaczerwieniona, z widocznymi suchymi płatkami a do tego łojotokowa. Producent zapewnia, że czerwone plamy na skórze i łuszczenie są na długo zneutralizowane a komfort skóry zostaje przywrócony. Naskórek jest zregenerowany. Ponadto dostajemy zapewnienie 100% skuteczności po 4 tygodniowym leczeniu... Szok! Mało który producent to zapewnia, w najlepszym wypadku obiecują nam jak w przypadku znanego szamponu przeciwłupieżowego 99,9% skuteczności. Tu mamy gwarantowaną redukcję objawów czyli zaczerwienienie, łuszczenie, swędzenie (zupełnie jak u mnie :)
Tubka zawiera 40 ml produktu i cena waha się w granicach 45-60zł w zależności od apteki.
Krem nie zawiera parabenów.
Moje doświadczenia
Długo szukałam produktu, który spełniłby moje wszystkie wymagania... No i oczywiście nadal nie znalazłam co nie znaczy, że ten jest zły. Bo jest bardzo dobry i na mnie działa w 80% jak powinien.
Moja skóra na policzkach to skomplikowany stwór i naprawdę ten krem pomaga mi walczyć i doprowadzać ją do jako takiego porządku kiedy zaczyna szaleć czyli nagle staje się: sucha, szorstka i jednocześnie tłusta na wierzchu do tego zaczyna się łuszczyć, swędzi i piecze. Jednym słowem masakra z atrakcyjnymi małymi krostkami, które książkowymi pryszczami nie są ale zwyczajnymi czerwonymi krostkami. Dziwne prawda....?!
Krem stosuję wtedy przez 2-3 dni i wszystko wraca do normy, działa błyskawicznie. Już na drugi dzień krostki są o 2/3 mniejsze, bledsze, skóra nie piecze, nie swędzi. Wszystko się normalizuje. Kremu tego nie stosuje namiętnie przez cały czas, dlatego, że jest to dermokosmetyk, zadaniem którego jest wyleczyć "coś" więc jak jest już OK odstawiam go na jakiś czas stosując powiedzmy "normalne" kremy :)
Muszę dodać, że jest to naprawdę bardzo silny krem, nigdy nie spotkałam kremu, który faktycznie działaby tak szybko i skutecznie. Efekty widać praktycznie od razu, już po 15 min. skóra jest bledsza a na drugi dzień jest zdecydowana poprawa.
Z początku po pierwszej aplikacji krem lekko mnie podrażniał, sprawił, że przez 5-10 min skóra robiła się zaczerwieniona jeszcze bardziej ale po chwili efekt ten całkowicie ustępował i było dużo lepiej.
Krem ten ma postać lekkiego kremo-żelu, łatwo się rozsmarowuje, jest lekki, nie zapycha porów. Buzia po nim jest gładka, ideał pod makijaż, działa jak baza wygładzająca, choć jak nałożymy za dużo to zwyczajnie się roluje. Zapach prawie niewyczuwalny. Nie pozostawia tłustej warstwy a tylko lekki film. Nawilża przyzwoicie choć mógłby lepiej.
Ten krem naprawdę działa, to chyba jeden z niewielu produktów które znam od bardzo dawna i używam, używam, używam... Także mogę polecić niecierpliwcom bo na efekty nie trzeba czekać długo. Za to go uwielbiam i zawsze mam pod ręką.