Pięlegnacja ciała YONELLE Bodyfusion Revital Peeling oraz Anti-Cellulite Serum For-Caffeine Fat Burner

Jakiś czas temu pisałam, że mam kilka fajnych polskich produktów w swojej łazience. W ogóle to muszę powiedzieć, że w tym roku jakoś tak dziwnie się składa, że otaczam się głównie rodzimymi markami właśnie jeśli chodzi o pielęgnację zarówno ciała jak i twarzy. No z kolorówkę jest u mnie wręcz odwrotnie ... 
Dzisiaj chcę Wam pokazać duet Yonelle z serii Bodyfusion a dokładnie peeling oraz serum antycellulitowe.
Zapraszam :)

Zacznę od peelingu tak jak w pielęgnacji. Głównym zadaniem peelingu jak wiadomo jest złuszczanie, czy ścieranie zrogowaciałego naskórka. Zatem co wyróżnia Revival Peeling pośród całej rzeszy tego typu produktów. Przede wszystkim jest on na bazie naturalnego perlitu z  pyłu wulkanicznego co dla mnie osobiście jest bardzo ważne, bo nie lubię dodatkowo szkodzić przyrodzie stosując peeling z plastikowym granulatem. Poza tym taka wielkość drobinek pyłu wulkanicznego ma to do siebie, że działa naprawdę intensywnie a nie powoduje podrażnień, dyskomfortu w czasie stosowania. 

W pierwszej chwili gdy otworzyłam opakowanie i zobaczyłam saszetki pomyślałam, że jest to produkt coś na kształt mikrodermabrazji do stosowania w domu. I faktycznie muszę przyznać, że działa naprawdę konkretnie, skóra jest gładziutka i miękka. Nie ma po nim żadnych podrażnień a dodatkowo zawarty w peelingu olejek z mandarynek umila mi cały rytuał. 
Sam produkt stosuje się na suchą skórę a dopiero później zmywa bez użycia środków myjących. Mi ta forma bardzo się podoba bo jest szybko, łatwo i nie muszę się męczyć z peelingiem w ciasnej wannie czy prysznicu. Wchodzę do wody praktycznie po zabiegu, spłukuję wszystko i gotowe.  Skóra po umyciu nie jest tłusta, (ja nie preferuję mega oleistych i gruboziarnistych produktów do złuszczania), nawilżona i gotowa do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Pomysł z saszetkami świetny, porcja spokojnie wystarcza mi na całe ciało prócz pleców. Szkoda tylko, że w opakowaniu jest ich 6 szt po 25 ml (150 ml produktu to mało jak na peeling do ciała), zdecydowanie wolałabym aby było ich co najmniej 10 tak by było OK. 







Po peelingu czas na serum lub balsam do ciała. Ja preferuję serum bo działa konkretniej dostarczając więcej pielęgnujących składników a moja skóra na ciele w tym wieku tego bardzo potrzebuje. Słowem wstępu dodam, że jestem po dwóch ciążach już ze skórą dojrzałą normalną w kierunku suchej 35+. Cieszę się, że natura obdarzyła mnie takimi genami, które uchroniły mnie przed rozstępami. Co do cellulitu to ja nie należę do osób, które szczególne dbają o właściwą dietę czy o ruch. Jestem zwykłą pracującą typową "matką Polką" :) 
I tu Yonelle przychodzi mi z pomocą oferując Anti-Cellulite Serum For-Caffeine Fat Burner oparte na technologii nanodysków. Nanodyski to taki wynalazek, który jest nośnikiem w postaci płaskich krążków wypełnionych substancjami aktywnymi (grubość to 10-40nm). Dzięki czemu mogą się przez nie przeciskać i transportować składniki w głąb skóry, do celu ich działania.
Wg producenta to aktywne serum przeznaczone jest co codziennej pielęgnacji skóry ciała z objawami cellulitu lub ze skłonnością do jego powstawania. Polecane jest też osobom z nadwagą lub skórą z obniżoną sprężystością i jędrnością (te ostatnie zdecydowanie tyczą się do mnie ;). Serum ma postać lekkiego, błyskawicznie wchłaniającego się kremożelu, który zapewnia uczucie komfortu.
Ponadto serum ma działać wielokierunkowo, łagodząc objawy defektu skóry znanego jako "pomarańczowa skórka". Wspomaga proces lipolizy tłuszczów, co może redukować obwody problematycznych części ciała (uda, pośladki, brzuch, ramiona). Skóra staje się bardziej elastyczna, doskonale wygładzona i nawilżona.
W składzie mamy for-kofeinowy spalacz tłuszczu z czystą kofeiną i forskoliną - znajdziemy je w suplementach diety na odchudzanie. Natomiast nanodyski wypełnione są sprężystym fragmentem elastyny i witaminą C. 





Ja dość sceptycznie podchodzę do tego typu wynalazków i zazwyczaj jestem zniechęcam się do ich systematycznego stosowania z różnych powodów. Jedne mają działanie chłodzące, inne rozgrzewające - ja tych efektów wprost nie cierpię. Pomijam fakt, że produkty tego typu mają bardzo specyficzne zapachy oraz niekiedy pozostawiają dziwny film na skórze. Pamiętam jak dobre paręnaście lat temu wstecz namiętnie używałam serię fanghi d'alga GUAM firmy Lacote. Tu faktycznie rezultaty były widoczne gołym okiem, jednak było z tym naprawdę strasznie dużo zachodu w stosowaniu całej serii zabiegów i produktów pielęgnacyjnych. Te lepiące się produkty chyba zapamiętam do końca życia...
Yonelle oszczędziło mi doświadczeń związanych z chłodzeniem czy rozgrzewaniem mojego ciała. Za to naprawdę ogromny plus! Serum pachnie obłędnie, naprawdę dawno nie miałam tak pięknie pachnącego produktu do ciała. Wchłania się błyskawicznie i skóra się po nim nie lepi a jest przyjemnie nawilżona. Stosowanie tego serum to sama przyjemność bo nawet opakowanie z pompką typu air-less ułatwia nam cały proces. Uwielbiam te opakowania i cieszę się, że ktoś wykorzystał je w produkcji kosmetyków do ciała a nie tylko do twarzy. 
Co do działania antycellulitowego to niestety nie wypowiem się obiektywnie, nie mam zdjęcia przed i po kuracji. Mimo, że produkt stosowałam ponad dwa miesiące to nawet jeśli zaszły zmiany w mojej skórze to ja gołym okiem nie jestem w stanie tego dokładnie ocenić. Zauważyłam jednak poprawę w elastyczności i nawilżeniu skóry co mnie bardzo cieszy.
Myślę, że kiedyś wrócę na pewno do tego produktu, bo jest wydajny a stosowanie to naprawdę czysta przyjemność. 
Kosmetyki Yonelle na pewno znajdziecie w drogerii Douglas.
Jestem ciekawa czy znacie produkty marki Yonelle. Dajcie mi koniecznie znać :)

Tradycyjnie zapraszam także do zaglądania na mój: 


INSTAGRAM    ||    Facebook    ||    Bloglovin'


Komentarze

  1. Mimo tgo, że mieszkam za granicą, zawsze wspieram polskie marki i kupuję ich produkty jak tylko mam okazję. U mnie w łazience też znajdziesz kilka fajnych rodzimych produktów pielęgnacyjnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Mam nadzieję, że jesteś z nich zadowolona ;) Pochwal się co tam masz ciekawego ...

      Usuń
  2. Nie mam systematyczności do takich produktów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja też ale ten kosmetyk sprawia, że chętniej się po niego sięga niż po inne ;)

      Usuń
  3. Jak kiedyś pokłócę się z cellulitem to kupię ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też lubię i wspieram polskie marki, można wśród nich znaleźć prawdziwe perełki. Oprócz polskich kosmetyków używam w łazience gadżetu rodzimej produkcji: filtru prysznicowego z kdf. Działa tak jak pisze o nim producent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie tego filtra szukam czegoś takiego :)

      Usuń
    2. Tu jest link :) http://fitaqua.pl/produkt/filtr-prysznicowy/

      Usuń

Prześlij komentarz

Ślad w postaci komentarza jaki zostawisz po sobie jest dla mnie dowodem na to, że blog i treści w nim zawarte są ciekawe i godne uwagi. Dziękuję za każde słowo czytam je z przyjemnością :)

instagram @stellalily_pl